Bitcoin – bunt przeciwko systemowi bankowemu

Bitcoin – bunt przeciwko systemowi bankowemu

2014-08-31

 

Stworzenie czegoś z niczego, opartego na niczym, gwarantowanego przez nikogo, wmówienie ludziom, że to coś jest cokolwiek warte – ciekawe, ile to jeszcze potrwa i ilu ludzi na tym straci. Powyższe poglądy, to jedne z wielu komentarzy, jakie pojawiają się w ramach dyskusji o bitcoinie – czyli cyfrowym systemie monetarnym, spełniającym funkcje płatnicze, powstałym w latach 2008-2009, stale zyskującym na popularności.

Opinie przedstawione powyżej nie są odosobnione, co jednak nie zmienia faktu nieprzerwanego wzrostu liczby jego użytkowników oscylującej wokół kilku milionów. Jak zauważa Ministerstwo Finansów – bitmoneta stanowi umowny środek płatniczy danej grupy społecznej, którego obrót nie stoi w sprzeczności z polskim prawem.

Dajmy wyraz jasności – krytyka wskazana na wstępie nie do końca odpowiada prawdzie. Zaryzykujmy tezę – wirtualne żetony nie posiadają żadnej wartości; jeśli zaś ją nabyły, to tylko drogą wtórną. Wielkość, a przy tym wartość bitcoina, to cel przyświecający jego powstaniu, który sprawnie w sobie skupia, jego największy atut – niezależność oraz polityczną niepodległość.

 

Bytu prawnego brak

 

Bitcoin nie posiada legalnej definicji, bowiem najprościej rzecz ujmując nie istnieje żaden akt prawa międzynarodowego, który konstytuowałby zasady nim rządzące. Pojęcia takiego nie wprowadza również polski ustawodawca. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Ministerstwo Finansów czeka na wytyczne Komisji Europejskiej – których można się spodziewać, jeśli wirtualny system monetarny rozwinie się do stopnia zagrażającego fiskalnym interesom państw członkowskich.

Jak więc zdefiniować bitcoina? Czy jest on wirtualną kryptowalutą, zwykłym pieniądzem, informatycznym projektem służącym dokonywaniu płatności? Pokuszenie się o stworzenie jednej formuły mija się z celem. W sieci internetowej można natknąć się na mnóstwo stron, komentarzy oraz artykułów traktujących o bitcoinie i pozwalających na poznanie funkcjonalności tego globalnego systemu.

Zamiast definicji można tutaj raczej mówić o cechach technicznych i prawidłach ekonomii. Specjaliści nazywają bitcoina syntetycznym pieniądzem towarowym z uwagi na jego cyfrowy charakter i ograniczoną ilość. Wirtualne monety w prawnym znaczeniu nie są walutą ani instrumentem finansowym.

Trudno mówić tutaj również o pieniądzu elektronicznym. Wszystko bowiem zaczęło się od konceptu, idei wprowadzonej w życie przez osobę fizyczną nie mającą rzecz jasna statusu emitenta oraz zaplecza banku centralnego. Kursem zaś steruje rynek, zatem bez arbitralnych decyzji jakiejkolwiek organizacji.

 

Gros antypolitycznych intencji

 

Suwerenność, anonimowość, wysokie bezpieczeństwo, szybkość i prostota – to fundamentalne cechy bitcoina stanowiące o jego sile. Idąc za głosem praktyków przyjmijmy, że bitcoin – zbudowany na pojęciu pieniądza – służy dokonywaniu płatności, zdecentralizowany system jest zaś bezpieczny, a cała omawiana wirtualna architektura elektronicznych płatności P2P będzie stabilnie i efektywnie służyć przez długie lata.

Innymi słowy – wirtualne żetony pełnią funkcję środka płatniczego, za który nabywamy towary i usługi. Tyle i aż tyle. Bez zgłębiania podstaw matematyczno–informatycznych, z których niejako zrodził się bitcoin – projekt wydaje się dosyć prosty. Dostęp do sieci, cena przeliczona na bitmonety np. według kursu Mt.Gox, kliknięcie i transfer. Aby dołączyć do społeczności bitcoin, wystarczy wybrać portfel przechowujący wirtualne monety (np. portfel mobilny) oraz wygenerować adres.

Dalszy krok to już esencja całego systemu, czyli przesłanie danej wartości pomiędzy adresami bitcoin. Istnieje również możliwość skorzystania z pośrednika, który zajmie miejsce pomiędzy stronami operacji i przejmie ryzyko kursowe wirtualnych żetonów. Choć brzmi to dość tajemniczo, to właśnie w ten sposób dokonuje się transakcji, czy zwykłej zapłaty za towar, usługę lub dofinansowania wybranej przez nas osoby.

Banalność i impersonalność. W tym – zdaniem użytkowników – tkwi moc omawianego schematu. Kilkunastominutowe oczekiwanie na potwierdzenie otrzymania środków, anonimowość dysponenta, niskie koszty, nieograniczona transgraniczność płatności oraz brak możliwości zablokowania konta – to istota atrybutów wirtualnych monet.

Pamiętajmy jednak o pewnym fakcie. Bitcoin nie powinien spełniać funkcji inwestycyjnych. Traktowanie go w ten sposób jest po prostu niebezpieczne z uwagi na podatność gwałtownych wahań jego wartości. Swoista autonomia, która charakteryzuje wirtualną walutę jest w tym przypadku jej wadą.

Konkluzja ta jest logicznym pokłosiem zamierzeń jakie przyświecały stworzeniu bitcoina. Celem nie było wzbogacenie osób go posiadających. Aspiracje bitcoina „parły” bowiem w innym kierunku – apolityczności oraz niezależności poczynając od gospodarek, banków, finansistów, a kończąc na organach egzekucyjnych, które przecież Internetu zająć nie mogą.

 

Przyszłość przeciwko systemowi bankowemu

 

Swoista buntowniczość oraz nowatorskość bitcoina podlega również sceptycznym komentarzom i opiniom. Nie można jednak zanegować jednego faktu – rewolucyjności koncepcji oraz tego, że jej następstwa są widoczne „gołym okiem”. Zwiększająca się liczba użytkowników oraz przedsiębiorców przyjmujących płatności wirtualną walutą (link do mapy akceptujących: http://coinmap.org/) staje się faktem. Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EUNB) sprawujący nadzór w całym europejskim sektorze bankowym na razie tylko ostrzega przed spadkiem wartości bitcoina oraz niezabezpieczoną prawnie awarią platform oferujących wymianę wirtualnej waluty.

Urzędnicy zastanawiają się również nad wprowadzeniem nadzoru i kontroli bitmonety. Polskie Ministerstwo Finansów zdążyło natomiast zauważyć ryzyko niekontrolowanych przepływów majątkowych i w piśmie do Marszałka Senatu potwierdziło chęć podjęcia określonych działań na szczeblu unijnym. O ile lustracja podmiotów gospodarczych do pewnego poziomu jest możliwa, o tyle zwykli użytkownicy, znudzeni instytucjami finansowymi, mogą zacytować znane, niezbyt grzeczne powiedzenie o jadącej karawanie.

 

Autorzy: radca prawny Robert Nogacki, doradca podatkowy Michał Stępniak

Kancelaria Prawna Skarbiec