Toksyczne opcje walutowe – niebezpieczny instrument finansowy powraca

Toksyczne opcje walutowe – niebezpieczny instrument finansowy powraca

2023-05-04

 

Sąd Najwyższy w Warszawie 19 września 2013 r. orzekł, że instrumenty finansowe oferowane przez banki obarczają ryzykiem kontraktowym jedynie klienta banku, rażąco naruszając symetrię odpowiedzialności stron umowy. Teraz banki proponują analogiczne produkty tzw. Risk Reversal – czyli innymi słowy toksyczne opcje walutowe.

 

Czym są toksyczne opcje?

 

Toksyczne opcje walutowe charakteryzują się tym, że jeżeli kurs euro będzie niższy od ustalonego, to spółka może co miesiąc sprzedać np. 100 tys. euro po ustalonym kursie, a bank musi tę kwotę kupić. Jeżeli natomiast kurs euro będzie wyższy od ustalonego, to spółka ma obowiązek „sprzedać” bankowi 200 tys. euro. W rzeczywistości pod pretekstem zabezpieczenia klienta przed ryzykiem kursowym, banki sprzedają klientom spekulacyjne instrumenty finansowe, które błędnie przedstawiają jako narzędzie do osiągnięcia stabilnych zysków. Charakter tych transakcji jest ewidentnie spekulacyjny i ich bezpośrednim skutkiem jest wystawienie klientów na nieograniczone ryzyko strat na wypadek zmian kursowych. Nie dzieje się tak jednak z winy samych przedsiębiorców – banki zarabiały na stratach klientów i dlatego ukrywały przed nimi istniejące ryzyko. W rzeczywistości mechanizm ten nie został nigdy przekonująco wyjaśniony przez służby specjalne, które badały ten temat na zlecenie Ministerstwa Gospodarki.

 

Mechanizm działania

 

Głównym adresatem opcji walutowych w Polsce byli eksporterzy, którzy chcieli zabezpieczyć się przed umacnianiem złotego. Wykupując w bankach opcje walutowe mogli zagwarantować sobie określony kurs euro – tzn. bank musiał kupić od nich walutę po wyznaczonej z góry cenie, chociaż eksporter nie był zobowiązany do odsprzedaży waluty. W praktyce często zawierane były opcje walutowe tzw. bezkosztowe (czyli bez konieczności opłaty premii). Mechanizm polegał na tym, że kupując od banku opcje eksporter w tym samym czasie również wystawiał opcję walutową, którą kupował bank. Dzięki temu, chociaż eksporter płacił premię za opcję sprzedaży, otrzymywał premię za opcję kupna. W ten sposób wychodził na zero. Jego sytuacja zmieniała się o tyle, że nie tylko miał prawo odsprzedać walutę bankowi po określonej cenie, ale też taki obowiązek. Spekulacje polegały na tym, że w wielu firmach te transakcje zawierano na kwoty o wiele wyższe niż przyszłe przychody eksporterów, które pierwotnie miały zostać zabezpieczone przez wykupywanie opcji walutowych – działo się tak, ponieważ produkt ten sprzedawany był przez Banki jako bezpieczny instrument inwestycyjny i dopóki złotówka rosła – przedsiębiorcy zarabiali. Jednak w sytuacji, gdy polska waluta osłabła, eksporterzy znaleźli się w bardzo niekorzystnej sytuacji – musieli sprzedawać bankom euro po kursie dużo niższym od rynkowego.

Banki przedstawiały przedsiębiorcom walutowe instrumenty pochodne jako proste i bezpieczne metody osiągania dodatkowego zarobku. W rzeczywistości jednak podsuwane przedsiębiorcom do podpisu umowy walutowych instrumentów pochodnych były tak skomplikowane, że stanowiły pułapkę. Niestety Banki wracają do toksycznych opcji walutowych proponując przedsiębiorcom ryzykowne inwestycje i mechanizmy bliźniaczo podobne do tych, które zakwestionował Sąd Najwyższy przed laty. Skomplikowane mechanizmy dają złudne poczucie zabezpieczenia opcji walutowych, podczas  gdy w istocie są skalibrowane w dużej mierze na zysk banku, co wiąże się niejednokrotnie z przerzuceniem całego ryzyka na przedsiębiorcę.

 

Szansa na wyjście z problemu

 

Istnieją jednak możliwości prawne dające realną szansę na wyjście z problemu. Powołując się na art. 84 § 1 kodeksu cywilnego można dowodzić, że umowa na opcje walutowe zawierała błąd co do czynności prawnej. Na tej podstawie jest możliwość unieważnienia takiej umowy. W ogromnej większości znanych nam wypadków przedsiębiorcy działali bowiem pod wpływem błędu, ale mają trudność z dowiedzeniem tej okoliczności.

Innym sposobem jest tzw. klauzula rebus sic stantibus zawarta w art. 357[1] k.c. na podstawie której można żądać nadzwyczajnej zmiany stosunków prawnych. Ma to miejsce wówczas, gdy strony nie były w stanie  przewidzieć takich czynników jak np. pandemia lub wojna na wschodzie Europy. Przepis daje szanse, by żądać zmiany umowy, a nawet jej rozwiązania.

Radca prawny Robert Nogacki, parter zarządzający, Kancelaria Prawna Skarbiec