Gdy fiskus puka do drzwi
Kontrola podatkowa to moment, w którym abstrakcyjna relacja między obywatelem a Państwem staje się nagle bardzo konkretna. Ktoś przychodzi, żąda dokumentów, zadaje pytania — a Ty musisz odpowiadać. Asymetria, która na co dzień pozostaje niewidoczna, ujawnia się w pełni: jedna strona ma uprawnienia, druga ma obowiązki.
Przygotowanie do kontroli nie jest kwestią techniczną. Jest kwestią strategiczną. Pierwsze godziny i dni kształtują dynamikę całego procesu — a błędy popełnione na początku bywają nieodwracalne. Dlatego w momencie, gdy otrzymujesz upoważnienie do kontroli, powinieneś wiedzieć jedno: to nie jest czas na samodzielność.
Krajobraz po zmianach
Kontroli jest coraz więcej. Ich zakres się poszerza. VAT, PIT, CIT, podatek u źródła — organy skarbowe zarzucają sieci szerzej i patrzą bardziej uważnie.
Zmieniła się też retoryka. Kiedyś kontrola była sprawdzeniem. Dziś coraz częściej jest negocjacją prowadzoną z pozycji siły. Urzędnicy stosują maksymalne sankcje jako punkt wyjścia. Kontaktują się z podatnikami, sugerując: złóż korektę, a może odpuścimy. Może nie będzie sprawy karnej. Może nie zajmiemy majątku.
To nie są propozycje — to presja. I trzeba umieć ją rozpoznać.
Podatnik, który koryguje deklarację pod wpływem nieformalnej sugestii, często robi to bez podstaw. Nikt mu nie wykazał błędu. Nikt nie przeprowadził postępowania dowodowego. Po prostu ktoś zasugerował, że lepiej się przyznać — nawet jeśli nie ma się do czego.
W państwie prawa to powinno budzić niepokój.