Gdy państwo zawiodło konsumenta | Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych

Gdy państwo zawiodło konsumenta | Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych

2025-12-26

Wyrok z 4 grudnia 2025 r. przypomina, że ochrona słabszej strony umowy nie jest opcją, lecz konstytucyjnym obowiązkiem władzy publicznej

Przez niemal dziewiętnaście lat konsument pozostawał zobowiązany z tytułu pożyczki w wysokości pięciuset złotych, od której naliczano odsetki wynoszące dziewięć procent dziennie — co w skali roku dawało astronomiczną stopę 3285 %. Sąd rejonowy, który we wrześniu 2006 roku wydał nakaz zapłaty sankcjonujący to roszczenie, nie zadał sobie trudu, by przeanalizować treść umowy stanowiącej podstawę powództwa. Teraz, po interwencji Prokuratora Generalnego w drodze skargi nadzwyczajnej, Sąd Najwyższy uchylił tamto orzeczenie i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania.

Wyrok opublikowany 16 grudnia 2025 r. (sygn. II NSNc 192/24) stanowi ważne przypomnienie fundamentalnej zasady europejskiego prawa konsumenckiego: sąd krajowy nie tylko może, ale wręcz musi z własnej inicjatywy badać, czy postanowienia umowy przedłożonej jako podstawa roszczenia nie mają charakteru niedozwolonego. Zaniechanie tej kontroli oznacza, że organ państwowy staje się narzędziem w rękach nieuczciwego przedsiębiorcy — co stanowi zaprzeczenie konstytucyjnej gwarancji ochrony konsumenta wyrażonej w art. 76 Konstytucji RP.

Anatomia sprawy: pięćset złotych i dwie dekady odsetek

Stan faktyczny, jaki legł u podstaw skargi nadzwyczajnej, należy do kategorii przypadków, które z pozoru wydają się niemożliwe w państwie prawa. Konsument zaciągnął pożyczkę opiewającą na stosunkowo niewielką kwotę. Umowa przewidywała jednak odsetki umowne w wysokości dziewięciu procent dziennie — stawkę, która w ujęciu rocznym przekracza trzy tysiące procent i która w sposób oczywisty wykracza poza jakiekolwiek standardy uczciwości kontraktowej.

Gdy pożyczkobiorca nie uregulował należności w terminie, przedsiębiorca wystąpił do sądu rejonowego o wydanie nakazu zapłaty. Sąd, rozpoznając sprawę w trybie upominawczym, uwzględnił powództwo bez merytorycznej analizy postanowień umownych. Nakaz uprawomocnił się.

Dopiero interwencja Prokuratora Generalnego przerwała ten mechanizm. W skardze nadzwyczajnej zarzucono wyrokowi rażące naruszenie prawa — zarówno krajowego, jak i unijnego — polegające na zaniechaniu kontroli abuzywności klauzul umownych.

Obowiązek kontroli z urzędu: od Océano do Pannon i dalej

Rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego wpisuje się w ugruntowaną linię orzeczniczą Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, której początki sięgają przełomowego wyroku w połączonych sprawach Océano Grupo Editorial i Salvat Editores (C-240/98 do C-244/98) z 27 czerwca 2000 r.

Tamta sprawa, rozpoznawana przez sąd w Barcelonie, dotyczyła pozornie banalnego problemu: czy sąd może z własnej inicjatywy zakwestionować klauzulę prorogacyjną, która pozbawiała konsumentów możliwości skutecznej obrony przed roszczeniami sprzedawcy encyklopedii? Trybunał odpowiedział twierdząco, formułując przy tym tezę o fundamentalnym znaczeniu dla całego systemu ochrony konsumenckiej w Unii Europejskiej.

Argumentacja TSUE opierała się na prostej obserwacji: konsument znajduje się w strukturalnie słabszej pozycji niż przedsiębiorca, zarówno pod względem siły negocjacyjnej, jak i poziomu poinformowania. W praktyce oznacza to, że konsumenci akceptują warunki umowne zredagowane jednostronnie przez kontrahenta, nie mając realnego wpływu na ich treść. Gdyby skuteczność ochrony przewidzianej w dyrektywie 93/13/EWG zależała od aktywności samego konsumenta — od tego, czy podniesie on zarzut nieuczciwości danej klauzuli — cel dyrektywy pozostałby w znacznej mierze niezrealizowany.

Stąd wniosek, że sąd krajowy musi dysponować kompetencją do badania postanowień umownych z urzędu. W przeciwnym razie, jak zauważył Trybunał w paragrafie 26 wyroku Océano, „skuteczna ochrona konsumenta może zostać osiągnięta jedynie wtedy, gdy sąd krajowy będzie miał kompetencję do ocenienia tego rodzaju warunków z urzędu”.

Od kompetencji do obowiązku: ewolucja standardu ochrony

Późniejsze orzecznictwo TSUE poszło jeszcze dalej. W wyroku Pannon GSM Zrt. v Erzsébet Sustikné Győrfi (C-243/08) z 4 czerwca 2009 r. Trybunał doprecyzował, że rola sądu krajowego nie ogranicza się do samej możliwości badania klauzul — stanowi ona prawdziwy obowiązek procesowy. Jak stwierdzono w paragrafie 32 tego orzeczenia, „rola przyznana w tej dziedzinie przez prawo wspólnotowe sądowi krajowemu nie ogranicza się do zwykłej możliwości orzeczenia w przedmiocie ewentualnie nieuczciwego charakteru warunku umownego, ale obejmuje ona także obowiązek zbadania tej kwestii z urzędu, od chwili gdy sąd krajowy dysponuje w tym celu niezbędnymi informacjami na temat okoliczności prawnych i faktycznych”.

Istotne jest przy tym zastrzeżenie dotyczące woli konsumenta. Trybunał wyjaśnił, że sąd, który stwierdzi nieuczciwy charakter klauzuli, nie stosuje jej — chyba że sam konsument wyraźnie się temu sprzeciwi. Innymi słowy, ochrona działa automatycznie na korzyść słabszej strony, ale nie może być jej narzucona wbrew świadomej decyzji.

Jeszcze wcześniej, w wyroku Elisa María Mostaza Claro v. Centro Móvil Milenium SL (C-168/05) z 26 października 2006 r., TSUE rozciągnął ten standard na postępowania ze skargi o uchylenie wyroku sądu polubownego. Nawet jeśli konsument nie podniósł zarzutu nieuczciwości klauzuli arbitrażowej w toku postępowania przed arbitrem, sąd powszechny rozpoznający skargę ma obowiązek zbadać tę kwestię z urzędu. Uzasadnieniem jest „rodzaj i waga interesu publicznego stanowiącego podstawę ochrony udzielonej konsumentom w przepisach dyrektywy” — ochrony, która wykracza poza indywidualny interes strony i służy realizacji celów traktatowych Unii.

Warto odnotować, że Sąd Najwyższy w sprawie II NSNc 192/24 przywołał wprost wyrok Pannon GSM z 2009 roku, nie zaś wcześniejsze orzeczenie Océano. Nie zmienia to faktu, że to właśnie barceloński spór o encyklopedie zapoczątkował linię orzeczniczą, którą późniejsze wyroki Trybunału — Mostaza Claro, Pannon GSM i szereg innych — jedynie potwierdziły i rozwinęły.

Polska perspektywa: między konstytucją a dyrektywą

Wyrok Sądu Najwyższego z 4 grudnia 2025 r. stanowi aplikację powyższych standardów w kontekście polskiego porządku prawnego. Kluczowe znaczenie ma tu art. 76 Konstytucji RP, zgodnie z którym „władze publiczne chronią konsumentów, użytkowników i najemców przed działaniami zagrażającymi ich zdrowiu, prywatności i bezpieczeństwu oraz przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi”.

Sąd Najwyższy słusznie zauważył, że sąd powszechny — jako organ władzy publicznej — jest bezpośrednio adresatem tego nakazu konstytucyjnego. Gdy sąd rejonowy wydaje nakaz zapłaty na podstawie umowy zawierającej klauzule o charakterze ewidentnie lichwiarskim, nie przeprowadzając jakiejkolwiek kontroli ich zgodności z prawem, działa w sprzeczności z konstytucyjnym obowiązkiem ochrony konsumenta.

Naruszenie to zyskuje dodatkowy wymiar w świetle prawa unijnego. Dyrektywa 93/13/EWG, interpretowana zgodnie z orzecznictwem TSUE, nakłada na sądy krajowe konkretny obowiązek proceduralny. Jego niedopełnienie oznacza nie tylko błąd w stosowaniu prawa krajowego, ale również naruszenie zasady skuteczności (effet utile) prawa Unii — zasady, zgodnie z którą przepisy unijne muszą być stosowane w sposób zapewniający osiągnięcie zamierzonych przez prawodawcę celów.

Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – co dalej?

Należy odnotować, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych — jednostka organizacyjna Sądu Najwyższego właściwa do rozpoznawania skarg nadzwyczajnych — sama stała się przedmiotem odrębnego sporu ustrojowego dotyczącego procedury powoływania jej sędziów. Spór ten, obejmujący konkurujące ze sobą uchwały wewnątrz Sądu Najwyższego i dotykający fundamentalnych kwestii legitymacji sędziowskiej zarówno na gruncie polskiego prawa konstytucyjnego, jak i prawa Unii Europejskiej, jest w toku. Niniejsza analiza koncentruje się jednak wyłącznie na merytorycznym rozstrzygnięciu dotyczącym ochrony konsumentów, które zachowuje swoje znaczenie doktrynalne niezależnie od tego, jak ostatecznie zostanie przesądzona kwestia instytucjonalna.

Niezależnie od trwającego dyskursu konstytucyjnego, warto przywołać w tym miejscu perspektywę decyzjonizmu Carla Schmitta, która rzuca inne światło na kwestię ważności orzeczeń w dobie kryzysu instytucjonalnego. W optyce schmittowskiej legitymacja sędziego nie wypływa wyłącznie z abstrakcyjnej poprawności procedury powołania (legalności normatywnej), lecz z faktu działania w imieniu i z mocy autorytetu politycznego suwerena, który gwarantuje skuteczność tych decyzji. Schmitt, w swojej krytyce liberalnego normatywizmu, wskazywał, że porządek (Ordnung) musi poprzedzać porządek prawny (Rechtsordnung).

Sędzią w sensie ustrojowym jest zatem ten, kogo decyzje aparat państwowy faktycznie wykonuje. Przyjęcie odmiennej optyki – zakładającej nieistnienie (non est) sędziego i jego wyroków ze względu na wady procedury nominacyjnej – prowadziłoby wprost do anarchii i rozpadu bezpieczeństwa obrotu prawnego. W sytuacji „stanu wyjątkowego” w sądownictwie, to faktyczna zdolność rozstrzygania sporów (decyzja), a nie jej proceduralna geneza, chroni państwo przed osunięciem się w chaos. Tym samym, dopóki wyroki Izby są egzekwowane przez organy państwa, zachowują one swoją doniosłość, co czyni ich analizę merytoryczną nie tylko zasadną, ale i konieczną.

Jeżeli jednak dochodzi do sytuacji, w której organy państwa ulegają frakcyjnemu podziałowi — gdzie jedna część aparatu przymusu respektuje orzeczenia, a druga odmawia im waloru prawnego — wkraczamy w fazę, którą Schmitt diagnozował jako stasis lub latenter Bürgerkrieg (utajona wojna domowa). W takim układzie, gdzie skuteczność wyroku zależy nie od jego treści, lecz od politycznej afiliacji organu wykonawczego, następuje dekompozycja suwerenności. Prawo przestaje pełnić funkcję neutralizującą konflikty społeczne, a staje się jedynie orężem w walce o dominację. Wówczas nie mamy już do czynienia z «anarchią» rozumianą jako brak władzy, lecz z poliarchią rywalizujących ośrodków decyzyjnych, co dla pewności obrotu i bezpieczeństwa jednostki (w tym konsumenta) stanowi zagrożenie egzystencjalne, wykraczające poza ramy klasycznego dyskursu o praworządności.

Praktyczne implikacje rozstrzygnięcia

Wyrok Sądu Najwyższego ma znaczenie wykraczające daleko poza jednostkową sprawę. Stanowi on wyraźny sygnał dla sądów powszechnych rozpoznających sprawy z udziałem konsumentów — w szczególności w postępowaniach upominawczych i nakazowych, gdzie pokusa mechanicznego uwzględniania roszczeń na podstawie formalnie poprawnych dokumentów bywa szczególnie silna.

W sprawach frankowych, które od lat dominują w polskim orzecznictwie cywilnym, zasada kontroli abuzywności z urzędu została już szeroko zaakceptowana. Niemniej komentowany wyrok przypomina, że ta sama zasada obowiązuje w każdym sporze konsumenckim — niezależnie od tego, czy chodzi o kredyt hipoteczny na setki tysięcy złotych, czy o pożyczkę gotówkową na pięćset.

Szczególnie istotna jest konstatacja, że obowiązek kontroli aktualizuje się, gdy sąd „dysponuje niezbędnymi informacjami co do okoliczności prawnych i faktycznych”. W praktyce oznacza to, że jeśli powód załącza do pozwu umowę stanowiącą podstawę roszczenia — a tak jest niemal zawsze — sąd ma obowiązek przeanalizować jej treść pod kątem ewentualnej abuzywności. Nie może poprzestać na formalnej weryfikacji, czy dokumenty są kompletne i czy żądanie jest rachunkowo poprawne.

Refleksja końcowa: sąd jako gwarant równowagi

Europejski model ochrony konsumenckiej opiera się na przekonaniu, że formalna równość stron umowy — każdy może swobodnie negocjować warunki kontraktu — nie przekłada się na równość rzeczywistą. Konsument, konfrontowany ze standardowymi wzorcami umownymi wielkich korporacji, nie ma realnej możliwości kształtowania treści stosunku prawnego. Może jedynie zaakceptować proponowane warunki albo zrezygnować z zawarcia umowy.

W tym układzie sił sąd pełni funkcję korygującą. Nie jest neutralnym arbitrem sporu między równymi sobie podmiotami, lecz aktywnym gwarantem tego, by przewaga informacyjna i ekonomiczna przedsiębiorcy nie przekładała się na sankcjonowanie warunków umownych, które rażąco naruszają interesy słabszej strony.

Wyrok Sądu Najwyższego z 4 grudnia 2025 r. jest przypomnieniem tej fundamentalnej prawdy. Przez niemal dwadzieścia lat konsument ponosił konsekwencje tego, że sąd rejonowy nie wypełnił swojego podstawowego obowiązku. Skarga nadzwyczajna naprawiła ten błąd — ale pozostaje pytanie, ile podobnych przypadków wciąż czeka na odkrycie w archiwach polskich sądów.

Sprawa II NSNc 192/24 stanowiła przedmiot skargi nadzwyczajnej wniesionej przez Prokuratora Generalnego. Wyrok Sądu Najwyższego z 4 grudnia 2025 r. został opublikowany 16 grudnia 2025 r.