Bankructwo sposobem Kościoła na unikanie zadośćuczynienia ofiarom pedofilii
Słowo bankructwo, czy inaczej upadłość, nie brzmi dobrze. Raczej groźnie. Zwłaszcza w kontekście podmiotów, które bankrutują. W prawie polskim upadłość to postępowanie przewidziane w ustawie z dnia 28 lutego 2003 r. – Prawo upadłościowe, prowadzone w stosunku do dłużnika, który stał się niewypłacalny.
O upadłości decyduje sąd. W Stanach Zjednoczonych ten instrument prawno-ekonomiczny funkcjonuje już ponad 200 lat. Konstytucja upoważniła Kongres do implementacji jednolitych przepisów dotyczących upadłości, stąd Kongres sprawuje tę władzę już od 1801 r.
Od tego czasu przyjął on m.in. ustawy o reformie upadłościowej z 1978 r., wraz z późniejszymi zmianami, i ustawę o zapobieganiu nadużyciom finansowym i ochronie konsumentów z 2005 r. (BAPCPA).
Jest to więc narzędzie prawne, które ma pomagać w dochodzeniu roszczeń przez wierzycieli. Z postępowań upadłościowych żyje wiele kancelarii prawnych. Nie ma więc niczego nagannego w tym, że takie sprawy się toczą.
Można rzec ot, realia ekonomiczne. Problem pojawia się jednak wówczas, gdy bankructwo staje się narzędziem manipulacji, fałszowania rzeczywistej sytuacji finansowej i ukrywania majątku.
Taką praktykę od pewnego czasu stosuje Kościół katolicki w USA, zasypywany pozwami przez ofiary molestowania seksualnego przez księży. Czy mamy do czynienia z podwójnymi standardami etycznymi?
Geneza zjawiska
Przez większość XX w. Kościół katolicki w USA minimalizował szkody wyrządzane przez księży pedofilów, ukrywając skrzętnie ich nadużycia. Kiedy w połowie lat 50. biskupa diecezji Davenport w stanie Iowa poinformowano, że jeden z jego kapłanów molestuje seksualnie chłopców w miejscowym YMCA, ten nie tylko zachował to w tajemnicy, ale miał do niego napisać: „Pocieszające jest to, że nie pojawił się rozgłos (…) modlę się, aby nie przyniosło to żadnych rezultatów” (Bloomberg Businessweek z 8 stycznia 2020 r.). Powyższy przykład dość dobrze obrazuje ówczesną strategię całego Kościoła.
Tuszowanie było w tamtych czasach normą. Ofiary i ich rodziny były zastraszone lub motywowane wstydem, milczały. Jednak w latach 80. i 90. XX w. zmowa milczenia przestała działać, a ofiary zaczęły składać pozwy cywilne przeciwko diecezjom. Włodarze kościelni w całym kraju nadal starali się wyciszać te sprawy.
Roszczenia były rozstrzygane pozasądowo, a w zamian za to żądano poufności. Według BishopAccountability.org, organizacji non-profit śledzącej wykorzystywanie seksualne przez duchownych, Kościół w USA od wczesnych lat 80. do 2002 r. wypłacił około 750 mln dolarów odszkodowań.
Wydarzeniem zrywającym zasłonę z tych „poufnych” transakcji było dochodzenie „Boston Global” i jego wyniki opublikowane w 2002 r. ukazujące skalę kościelnych nadużyć seksualnych, a nade wszystko ochronę podwładnych przez instytucję Kościoła.
Wzbudziło to potężne oburzenie opinii publicznej. Według badań John Jay College of Criminal Justice w latach 1950-2002 aż 4 392 księży zostało oskarżonych o wykorzystywanie seksualne.
Tempo i rozmiar procesów sądowych przeraziły Kościół amerykański do tego stopnia, że zaczęto szukać sposobu uniknięcia potężnych roszczeń i w końcu znaleziono – bankructwo.
Podmiot kościelny, który został pozwany, składał zgodnie z rozdziałem 11 BAPCPA wniosek o bankructwo, a następnie – po uzyskaniu na nie zgody – dzielił między ofiary tylko określony procent swoich aktywów.
Wyjaśnijmy, że postępowanie upadłościowe na podstawie rozdziału 11 BAPCPA jest złożoną reorganizacją bankrutującego podmiotu, która polega na umożliwieniu dłużnikowi zachowania części lub całości jego majątku i wykorzystania przyszłych zysków na spłatę wierzycieli. Po przepis tego rozdziału sięgano zwykle indywidualnie i raczej z rzadka.
Dostojnicy kościelni dostrzegli w bankructwie atrakcyjne rozwiązanie. Oznaczało ono bowiem kontrolowane ugody w miejsce sądowych rozpraw, a jednocześnie pozwalało zachować większość aktywów. Kolejną korzyść stanowiła tajemnica. Procesy sądowe prowadziły do zeznań i ich upublicznienia, bulwersowały opinię publiczną.
Bankructwo natomiast zapewnia cichą masową ugodę, która wymusza zakończenie istniejących procesów i blokuje nowe. Dla przykładu odkąd w 2004 r. archidiecezja Portland w stanie Oregon ogłosiła niewypłacalność, diecezje amerykańskie sięgnęły po ten instrument ponad 20 razy.
Bankructwo chroni kościelne pieniądze
Obecnie coraz więcej diecezji składa wnioski o bankructwo, ponieważ niektóre stany zawieszają instytucję przedawnienia w sprawach o wykorzystywanie seksualne. Siedem stanów i dystrykt Kolumbii uchwaliło w 2019 r. tego rodzaju przepisy, a rozważają je co najmniej trzy inne. Określane jako „statuty okienne” stają się coraz popularniejsze.
Do tej pory takie rozwiązania posiadało tylko sześć stanów. Bankructwo ogłosiły kościoły w San Diego, Wilmington, Del. i diecezje w całej Minnesocie. Ale jest też odzew ze strony ofiar.
Po wejściu w życie tego prawa w stanie Nowy Jork w sierpniu 2019 r. prawie 430 ofiar wykorzystywania seksualnego złożyło pozwy, w większości przeciwko diecezjom. Diecezja Rochester ogłosiła bankructwo we wrześniu, a biskupi z Brooklynu i Buffalo już je zapowiedzieli.
W wielu przypadkach przed ogłoszeniem bankructwa jednostki Kościoła przenoszą i przeklasyfikowują swoje aktywa w taki sposób, aby zmniejszyć pulę pieniędzy dostępną dla ofiar.
Dokonana przez Bloomberg Businessweek analiza złożonych pozwów przeciwko Kościołowi w ciągu ostatnich 15 lat pokazuje, że amerykański Kościół katolicki z użyciem takich metod „ochronił” majątek wart ponad 2 mld dolarów. BishopAccountability.org zauważa, że Kościół katolicki zachowuje się jak firma, a nie jak religia postępująca według zasad, które wyznaje.
Bankructwo jednej diecezji stanowi swoisty kierunkowskaz dla innych, a jednocześnie zapowiada, co może się wydarzyć w przyszłości. Przypadek archidiecezji w Santa Fe pokazuje, jaki przyjęto modus operandi. Archidiecezja, stojąc w obliczu kilkudziesięciu pozwów przeciwko swoim duchownym, w grudniu 2018 r. złożyła wniosek upadłościowy.
Jak stwierdziła, jest zbyt biedna, aby sprostać roszczeniom. Liczba pozwów do czerwca 2019 r., czyli do terminu, jaki sąd upadłościowy wyznaczył ofiarom na składanie roszczeń, wzrosła do około 375. Stan Nowy Meksyk nie wdrożył nowych przepisów, więc obowiązuje tu przedawnienie.
W dokumentach sądowych archidiecezja wykazała majątek o wartości 49 mln dolarów w nieruchomościach, gotówce i inwestycjach. Kwota uwzględniała siedzibę w Albuquerque, obligacje korporacyjne i komunalne, pół tuzina samochodów i pickupów oraz nieokreśloną ilość złota i srebra.
Tymczasem dokumenty założycielskie kościoła z 1951 r. szacowały jego wartość na 40 mln dolarów, czyli obecne 396 mln. Skąd więc tylko 49 mln dolarów? Otóż dostojnicy kościelni uznali, że co najmniej 178 mln dolarów w gotówce i nieruchomościach jest własnością parafii, funduszu powierniczego lub fundacji, a zatem nie jest to własność archidiecezji.
Prawnicy ofiar protestują, bowiem ich zdaniem nie może być mowy o prawdziwej separacji między archidiecezją i jej parafiami. Stąd też 178 mln dolarów powinno zostać włączone do dostępnych funduszy, co podniosłoby wartość puli do rozliczeń do kwoty 227 mln dolarów.
Kościół w Santa Fe zaczął się reorganizować już w 2012 r. Wypracowano wówczas nowe zasady przyłączania parafii do archidiecezji. Następowało to na mocy odrębnego aktu.
Każda parafia przystępowała indywidualnie, zachowując formalnie niezależność organizacyjną i własnościową. Jak wynika z zapisów, w tym samym czasie zwierzchnicy kościelni utworzyli archidiecezję Santa Fe Real Estate Corp., przenosząc do niej setki nieruchomości. Codzienne funkcjonowanie parafii nie uległo zmianie. Był to jedynie ruch ochronny przed procesami pedofilskimi i roszczeniami finansowymi.
Reforma pozwoliła archidiecezji wyprowadzić z ksiąg około 91 mln dolarów. Część z nich, 34 mln dolarów, pochodziło z przeniesienia 120 nieruchomości w Santa Fe, Taos i z innych obszarów w depozyt, utrzymywany w imieniu parafii.
Rzeczywista wartość nieruchomości jest prawdopodobnie znacznie wyższa. Archidiecezja zaniżyła znacznie ich wartość – zamiast rynkowej podała kwotę, od której odprowadzony jest podatek ustalany przez władze lokalne. Kolejne nieruchomości o wartości 57 mln dolarów będące własnością parafii, w tym cmentarze w Santa Fe, przekazano do osobnego funduszu powierniczego.
Prawnicy ofiar alarmują, że przeniesienia zostały dokonane z zamiarem „utrudnienia, opóźnienia lub oszustwa”. Kościół z kolei uważa, że bankructwo jest najlepszym rozwiązaniem dla częściowego zaspokojenia dużej liczby roszczeń, ponieważ zapewnia sprawiedliwszą dystrybucję – wszystkie ofiary dzielą się pieniędzmi w uporządkowany sposób.
Urzędnicy kościelni przekazali również blisko 37 mln dolarów w gotówce i inwestycjach na konto Wells Fargo, które archidiecezja kontroluje, ale nie jest jego właścicielem.
Kolejna pula pieniędzy znajduje się w Fundacji Katolickiej, która przyjmuje darowizny na rzecz archidiecezji. Fundacja ma prawie 50 mln dolarów, a około 1,8 mln przeznaczyła w 2019 r. na cele katolickie, w tym szkolenie nowych księży i na emeryturę starszych. Prawnicy kościelni twierdzą, że fundacja nie jest częścią masy upadłościowej.
Z kolei prawnicy ofiar wskazują, że fundacja jest wymieniona jako „podległa organizacja” archidiecezji przez amerykańskiego fiskusa, czyli Internal Revenue Service, co oznacza, że należy ją zwolnić z podatków federalnych, ale jej udziały powinny zostać włączone do masy upadłościowej.
Dokumenty inkorporacyjne czterech parafii, które przejrzał Businessweek, pokazują, że archidiecezja zachowała nad nimi ścisłą kontrolę. Połowa zarządów niektórych parafii to personel archidiecezji. Statut parafii nie może zostać zmieniony bez zgody arcybiskupa, a parafie nadal oddają archidiecezji 12,5% swoich niedzielnych zbiórek. Płatności parafialne stanowią lwią część 6-milionowego rocznego dochodu archidiecezji.
Gdy w 2015 r. archidiecezja św. Pawła w Minneapolis ogłosiła upadłość, nie wykazała w aktywach parafii szkół ani 10 cmentarzy znajdujących się na jej terytorium. Zwierzchnicy kościelni przed sądem upadłościowym ujawnili aktywa, których wartość nie przekraczała 50 mln dolarów, podczas gdy prawnicy ofiar majątek ten szacowali na blisko 1,7 mld dolarów.
Sąd nie wypracował konsensusu, ale około 450 ofiar otrzymało w sumie 210 mln dolarów – średnio około 467 tys. dolarów na osobę. Część tej kwoty pochodziła z majątku kościelnego, a część z ubezpieczenia. W Milwaukee w 2017 r. ówczesny arcybiskup Timothy Dolan wysłał list do Watykanu z prośbą o zgodę na przeniesienie prawie 57 mln dolarów na fundusz powierniczy przeznaczony na utrzymanie cmentarzy. List potwierdzał, że celem tego zabiegu jest ochrona aktywów przed roszczeniami.
Mimo to Watykan zatwierdził to przesunięcie. Kiedy cztery lata później zwierzchnicy kościelni Milwaukee ogłosili bankructwo, prawnicy ofiar wywalczyli włączenie cmentarza do majątku roszczeniowego. Po prawie pięcioletnich zmaganiach, w których archidiecezja Milwaukee próbowała odrzucić praktycznie wszystkie roszczenia, około 350 ofiar otrzymało średnio po 60 tys. dolarów.
Wypracowany przewodnik bankructwa pozwala archidiecezji w Santa Fe zaspokoić roszczenia ofiar tylko połową swojego majątku. Oznacza to, że każdy z poszkodowanych może otrzymać ok. 65 tys. dolarów, czyli tylko 1⁄5 sumy, jaka zostałaby zasądzona, gdyby archidiecezja nie wyprowadziła ze swoich ksiąg 176 mln dolarów.
To znacząca różnica, jeśli wziąć pod uwagę, że wykorzystywane seksualnie dzieci stoją potem w obliczu zwiększonych problemów psychicznych i fizycznych oraz zazwyczaj trudniejszej sytuacji materialnej. Wysoki wskaźnik ubóstwa, niska świadomość i tradycyjne pobożne posłuszeństwo miejscowym kapłanom spowodowało, że wiele dzieci z Nowego Meksyku było szczególnie narażonych na molestowanie seksualne z ich strony.
Czy kościelne bankructwa mają przyszłość?
Archidiecezja Santa Fe i prawnicy ofiar rozpoczęli we wrześniu ubiegłego roku mediację sądową. Cały Kościół amerykański bacznie śledzi te negocjacje, aby wypracować własną strategię w przypadku potencjalnych bankructw. Każde dotychczasowe bankructwo Kościoła kończyło się ugodą, ale ostentacyjne ukrywanie aktywów, którego się dopuszcza, zwiększa prawdopodobieństwo, że tym razem takiej ugody nie będzie.
Jeśli archidiecezja nadal będzie się upierać przy wykazanym, okrojonym majątku jako puli do zaspokajania roszczeń, ofiary mogą odmówić porozumienia. W takim przypadku istnieje ryzyko, że sędzia może usunąć tarczę ochronną roztoczoną nad archidiecezją i kierować sprawy do „normalnych” postępowań sądowych.
Ofiary mogłyby otrzymać odszkodowania arbitralnie zasądzone, a nie wynikające z ugody. W innym scenariuszu archidiecezja może przeciągać spór, licząc, iż wyczerpane ofiary zgodzą się na niższe odszkodowania, jak to miało miejsce w Milwaukee. Ewentualnie sędzia ma prawo powołać zewnętrznego eksperta ds. finansów w celu prześwietlenia księgowości archidiecezji, co może wymusić na zwierzchnikach kościelnych bardziej hojne świadczenia, jak to miało miejsce w San Diego.
Tymczasem walka ofiar molestowania przez księży z Kościołem w stanie Nowy Meksyk dobiega końca, ponieważ utrzymano tu instytucję przedawnienia. Oznacza to, że nikt nie może wnieść nowych spraw przeciwko archidiecezji za nadużycia, które popełniono przed bankructwem. Nie można jednak powiedzieć, że problem archidiecezji definitywnie się skończył.
Prokurator generalny Nowego Meksyku jest zaniepokojony postawą archidiecezji dotyczącą spłacania ofiar i wymuszania tajemnicy. Pod koniec 2018 r. jego biuro zażądało danych osobowych i finansowych związanych z nadużyciami duchowieństwa, a jego funkcjonariusze dokonali przeszukania w siedzibie archidiecezji.
Śledztwo nadal trwa, a jego celem jest ustalenie przejrzystości procedur bankructwa. Kodeks upadłościowy zdaniem prokuratora generalnego nie powinien być wykorzystywany do krzywdzenia ofiar.
Pod koniec grudnia ubiegłego roku, w imię większej otwartości, papież Franciszek zniósł zasadę „tajemnicy papieskiej”, którą urzędnicy kościelni zasłaniali się, aby ukrywać przed władzami cywilnymi informacje o wykorzystywaniu seksualnym. Ma to ogromne znaczenie dla toczących się postępowań.
Z drugiej jednak strony prawnicy ofiar twierdzą, że to Watykan bezpośrednio kieruje zarówno reorganizacjami finansowymi diecezji, jak i procesami zaspokajania roszczeń. Ich zdaniem wszystkie decyzje finansowe i strategiczne są podejmowane przez Stolicę Apostolską. Pomimo to rzeczniczka Konferencji Episkopatu USA twierdzi, iż decyzja o tym, czy szukać ochrony przed roszczeniami, posiłkując się bankructwem, należy do diecezji.
Autorzy: radca prawny Robert Nogacki, dr Marek Ciecierski
Kancelaria Prawna Skarbiec